Menu Główne

sobota, 12 marca 2016

Włosowa historia :)

 

Z racji tego, że jestem włoso-maniaczką będę często pisać o włosach i na pewno recenzować perełki do pielęgnacji ;) Zanim jednak jakiś post powstanie chciałabym Wam przybliżyć, co kryje się na mojej głowie :)

 


Moje niesforne kłaczki od zawsze żyły swoim życiem i im bardziej dbam o nie, to one jeszcze bardziej się buntują. Mam naturalnie kręcone włosy, z natury bardzo suche, puszące się i elektryzujące. Jest ich niesłychanie dużo ale są cienkie i delikatne dlatego też ekstremalnie szybko można je obciążyć, a wtedy przyklapną raz dwa. Plączą się też baaardzo jak nie są myte codziennie. I nie pomaga wiązanie ich na noc w warkocz czy jakąkolwiek inną kitę. Po prostu, kołtun na kołtunie.

Jako nastolatka uważałam je za zmorę. Zawsze zazdrościłam koleżankom długich, prostych, lśniących włosów. W ogóle też nie przykładałam wagi do ich pielęgnacji. Szampon w domu rodzinnym był jeden, jakiś taki drogeryjny bardzo uniwersalny. Odżywka też jakaś taka na wszystko i do wszystkiego xD Więc zazwyczaj włosy myłam szybko przed szkołą, szła suszarka do akcji i jazda na zajęcia. Jak się ułożyły tak było xD

Po maturze, jak już wyprowadziłam się z domu rodzinnego, zaczęłam mieć coraz większego fioła na tym punkcie. Powoli też zaczynałam kręcioły akceptować. Na ten moment uważam je za swój największy atut i nie zamieniłabym ich na żadne inne. Ale długą drogę pojednawczą przechodziliśmy ;P

Uwielbiałam też zmieniać kolory ;) Jestem naturalną blondynką, miałam fazy na różnego rodzaju pasemka. Przyszła pora na czerń i kasztan. Potem był róż, a teraz rudość na zmianę z czerwienią :) I jak na ten moment to chyba najbardziej trafiony kolor. Przeszły więc też rozjaśnianie żebym mogła ciekawy odcień rudego uzyskać. Czy jakiś kolor jeszcze planuje? Uwielbiam kolorowe włosy i cały czas zastanawiam się nad mocnym turkusem lub morskim odcieniem. Ale to pogadanka na inny już post ;)

Nie mam zbyt dużo zdjęć z okresów bycia nastolatką i nie mogę Wam pokazać dokładnych metamorfoz ale postaram się jak najdokładniej to wszystko zobrazować.

Wracając jeszcze do czasów szkolnych…

Chyba większość z nas tak miała, że zapuszczano nam włosy do komunii, a potem ciach xD Rodzice mieli wizję i po włosach. U mnie fryzjerka rozpędziła się z nożyczkami i z włosów do łopatek zostały mi do uszu… To był najgorszy czas w moim życiu… Wstydziłam się tego bardzo, wyglądałam jak chłopczyca , a włosy robiły garnek na głowie… I taką „czaderską” fryzurę nosiłam do czasów gimnazjum. Bo od fantastycznej wizji fryzjerki kłaczki nie rosły już tak ekstremalnie szybko tylko zainspirowały się żółwim tempem… A w dodatku jak coś urosło to większy był skręt i guzik było widać ;)




W liceum miałam etap eksperymentowania z czernią. Tak jak pisałam wyżej włosy traktowałam po macoszemu wiec nie wyglądały zbyt zdrowo. Miałam jakiś szampon, byle jaka odżywkę i suszarkę. I tyle ;) Stawiłam raczej na zapach niż na jakość. Nic mnie nie interesowało. Wychodziłam z założenia, że one same maja być idealne.



Dopiero tutaj jak już zbliżałam się do 20 przyszło oświecenie i możecie zobaczyć na diametralną różnicę ;)



Co takiego się wydarzyło? Zaczęłam interesować się składami jak tez zwracać uwagę czego potrzeba moim włosom. Metodą prób i błędów uczyłam się ich humorków i mam już wypracowaną technikę jak też swoich wieloletnich ulubieńców ;)

Na ten moment jestem zadowolona. Wiadomo, że są nadal suche ale dzięki dobrej pielęgnacji utrzymuje ich optymalny poziom nawilżenia. Są też baaardzo mięciutkie i puszyste jak trzeba ;) Kiedy nie są obciążone są tez bardzo uniesione od nasady, super się kręcą i nie mam z nimi większych problemów ;) Czasami mają gorsze dni ale jestem zadowolona z tego do jakich efektów sama doszłam.



Obecna pielęgnacja



Tutaj jest zdjęcie wszystkich moich produktów do pielęgnacji. I widzicie nie ma ich dużo ;) Po prostu po ostrej selekcji zostały ze mną te, które dzielnie mi służą. A, że przygodę z blogowaniem dopiero zaczynam to od teraz będę zbierać wszystkie opakowania po bublach i perełkach do moich włosowych update’ów ;)


Codziennie myje włosy na przemian raz delikatnym szamponem z Alterry z serii nawilżającej albo Dove do włosów farbowanych. Te najbardziej im służą ;) Miałam swojego ulubieńca z Malwy. Był to szampon aloesowy, który cudownie działał na moje włosy ale nigdzie nie mogę już na niego trafić. Także szukam zamiennika ;)


Potem leci odżywka i w mojej włosowej armii mam 3 ulubione. Garnie Ultra Doux z olejkiem arganowym i kameliowym, Alterra nawilżająca z granatem i znów Garnier Goodbye Damage ;) Każda z nich jest świetna ale nie każda mi służy na dłuższy czas dlatego używam ich zamiennie. Nakładam od polowy włosów po końce i trzymam tak przez 5 do 10 minut. Wszystko zależy jak szybko się umyję ;P I jak możecie zauważyć każda z odżywek jest przeznaczona do włosów suchych i zniszczonych. Są one najbardziej nawilżające ale też uwaga bo bardzo obciążają włosy więc nie można z nimi przesadzać.


Po kąpieli nakładam na końcówki odrobinę oleju kokosowego lub właśnie takie gotowce typu Garniera również z serii Goodbye Damage, który tutaj widzicie i je rozczesuje Tangle Teezerem. (Mam go dopiero od 2 tygodni i naprawdę jestem na tak jeśli chodzi o niego ;) Okrutnie ciężko rozczesuje się moje włosy, a on daje radę. Także lubimy się xD ) Co do olejków to tak na prawdę nie mam stałego ulubieńca. Jaki wpadnie mi w ręce, taki biorę bo tak czy siak zabezpieczam nim tylko końcówki.


Dwa razy w tygodniu organizuje sobie domowe SPA i wtedy dbam o każdy centymetr ciała ;) A włosy mają czas automasażu skóry głowy, który wykonuje pryz nakładaniu olejów. Trwa to zazwyczaj od 5 do 15 minut także naprawdę rozpieszczam się^^ Olej kokosowy z Vatiki czy Khadi są na razie moimi ulubionymi zamiennie ze zwykłym olejem sezamowym czy tez po prostu z awokado, który kupuje w jakimś eko sklepiku… :) Taki olej zostawiam zazwyczaj na całą noc. Chyba, ze mam wolny dzień to kilka godzin przed myciem włosów;) Wiąże wtedy kłaki w warkocz i radośnie idę spać ;) Szampon z Alterry dobrze sobie radzi z olejami więc nie ma żadnego problemu ze zmywaniem ich :)

Są jeszcze wcierki i płukanki, natomiast z nimi zupełnie nie jestem systematyczna i na razie mam tylko jedna z Jantara, która nakładam na skalp w dni pomiędzy olejowaniem. Obiecuję sobie, że musze przyłożyć się ostro do tego tematu i w końcu zacząć wprowadzać na poważnie wcierki w życie ;P

Farba, której używam po domowemu to Loreal Preference o numerku P76 i jest to płomienna czerwień.

Chyba, że mam szalony miesiąc i idę do fryzjera wtedy jest jakaś ściśle tajna mieszanka xD

Od czasu do czasu nakładam piankę z Nivei lub balsam bez spłukiwania do włosów kręconych również z Nivei jak zależy mi na tym aby rureczki były nienaganne. Ale zdarza to się tak rzaaaaadko, że nie będę tego tutaj jakoś szczególnie uwzględniać ;)

Fryzjer


Raz na 3 miesiące chodzę na profesjonalne farbowanie i ewentualne zabiegi na włosy. Podcinam tylko wtedy jak fryzjer zasugeruje ;) Trafiłam na prawdę na sympatycznego facecika, który zna się na swoim fachu i jest szalenie sympatyczny i profesjonalny. Podcinamy włosy co kilka miesięcy o centymetr góra 2 jak jest tragedia ale wspólnie działamy aby klaczki zapuścić :) Na razie nasza współpraca jest dość krótka więc dopiero po iluś tam wizytach na pewno powstanie post w którym opowiem Wam dokładnie o salonie jak i samym fryzjerze :)

Suszary i inne poczwary ;)


Moje włosy lubią delikatne podsuszenie. Więc jak są wilgotne delikatnie je podsuszam z minutkę na dyfuzorze i tak zostawiam :) Mają wtedy fajny skręt i dobrze się układają. Jak zostawię je tak naturalnie wtedy są bardzo napuszone albo wręcz odwrotnie -wyglądam jak mokre kurczę. Ciężko przewidzieć ich kaprysy.

Prostuję włosy ekstremalnie rzadko, kilka razy w roku na jakieś szalone imprezy kiedy chce wyglądać inaczej. Albo idę wtedy do fryzjera i on się meczy z ich prostowaniem. Nigdy nie osiągnęłam sama takiego efektu jak po fryzjerze. Jestem wtedy tak zachwycona, ze miziam włosy jak szalona godzinami xD Na pewno przy jakimś poście pojawi się zdjęcie ;)

Dodatkowe pierdoły


Nie szoruję ręcznikiem po włosach, tylko odciskam je w ręcznik.

Rozczesuję tylko mokre włosy, po odżywce i po nałożeniu olejku. Nigdy nie inaczej. Włosów nie wiążę na noc, mało kiedy tak naprawdę maltretuję je gumkami ;)

Moje luźne przemyślenia


Czasami dziwią mnie reakcje ludzi na włosy kręcone. Są dwa oddziały: jedni tacy, którzy ekscytują się rureczkami i uważają, że mam szczęście, bo przecież NIC nie muszę z nimi robić i oni są przekonani na milion procent, że jak wstaje z łóżka rano to moje włosy są już gotowe do wyjścia i nie jesteśmy w stanie ich przekonać, że to nie prawda. A drugi oddział to czepialskie stworzenia, które doszukują się za wszelką cenę wad żeby Ci je wytknąć. A że włosy nie błyszczą jak latarnia nocą, a że wyglądają na suche, a że tu dwa kłaczki odstają i dlaczego rureczki nie są SYMETRYCZNE? No skandal! ^^ Okrutnie mnie to bawi ;) Ale chciałam się podzielić z Wami właśnie taką głupotką, którą ja zaobserwowałam. Najważniejsze jest to żebyśmy MY były z naszych włosów zadowolone. Pielęgnowały je szalenie i cały czas szukały włosowych hitów które sprawiają, że nasze kłaczki będą ogromnym atutem a nie upiorem na głowie ;P I nie przejmowały się jakimiś zgryźliwymi uwagami bo nasze włoski nigdy nie będą takie jak włosy proste… ;) Zawsze będą bardziej matowe, suche i żyjące własnym życiem. Ale przecież to ich urok ;) I cieszmy się, że jesteśmy w pewien sposób wyjątkowe, o!

Pozdrawiam wszystkie kręciołki i chętnie usłyszę o waszych perełkach :)
RedJinx