Bohaterką dzisiejszego posta jest Michalina, bratowa mojego Ravena... :)
Misia ma 32 lata, intensywny tryb życia przy dwójce dzieciaków, maaaaluteńko snu, a jej cera jest na ten moment bardzo problematyczna. Zdecydowanie tłusta, zaskórnikowa, z ogromną tendencją do zapychania. Największym problemem jest tutaj tzw. "kaszka", która jest na całym czole i policzkach plus mocno widoczne zaskórniki na płatkach nosa i brodzie. Nieprzyjaciele jakoś szczególnie się nie pojawiają, natomiast właśnie zła pielęgnacja doprowadziła do nadmiernego zapchania skóry.
Kolejną sprawą są mocne przebarwienia pod oczami w kolorze brązu, które ciężko zakamuflować bez efektu maski, bo przebijają spod większości kosmetyków. To sprawia też, że ciężko Michalinie dobrać kolorowy makijaż przy lekkiej "tapecie", żeby nie podkreślić tych cieni bardziej.
Misia tłumaczyła mi, że ma tak od zawsze, więc tutaj są to sprawy genetyczne.
Pielęgnacja
Trójca firmy Pharmaceris: łagodząca pianka myjąca, o tu.
Krem nawilżająco-wzmacniający, ten.
No i na koniec kremik z 10% kwasem migdałowym, o tu.
Każde z nich lecą tylko na noc. Znów nie pojawia się żaden kremik na dzień, tak jak w przypadku Oli i Natalki w obawie przed niekontrolowanym błyskiem.
Każde z nich lecą tylko na noc. Znów nie pojawia się żaden kremik na dzień, tak jak w przypadku Oli i Natalki w obawie przed niekontrolowanym błyskiem.
Od czasu do czasu Michalina używa kremu z Eveline z koenzymem młodości. I raz w tygodniu leci maseczka oczyszczająca z firmy AA z białą glinką i tlenkiem cynku. I to by był cały zestaw.
Misia prosiła mnie o większe paplando i wskazówki, z których chce namiętnie korzystać, oto i one:
Krem: na pewno zmieniłabym krem (mowa o tym z Pharmaceris z serii N). Jest on typowo dla dziewczyn ze skórą naczynkową, a Misia takiej skóry nie posiada. I może większego kuku nam na twarzy to nie zrobi, ale nie po to używamy kremów, żeby sobie ładnie wyglądały na półce, tylko żeby działały. Więc jeśli już idziemy w kierunku Pharmaceris, a jest to naprawdę przyzwoita firma, to polecałabym zainteresować się kremikiem z serii T (zielona wersja dla cer tłustych i mieszanych). Miałam sama kremik matująco-normalizujący i był naprawdę fajniutki. Tutaj podlinkuję dwa produkty warte uwagi, ten i ten. ;)
Natomiast kremik z kwasem migdałowym traktowałabym tylko jako kurację złuszczającą i to w chłodniejsze miesiące. Właśnie w sezonie jesienno-zimowym. Ten krem jest zbyt mocny wbrew pozorom, żeby nadawał się do codziennego używania, jak też regularnego. Spokojnie jako kuracja na zimę w zupełności wystarczy, da zamierzony efekt.
Tonik: uważam, że jest niezbędny w pielęgnacji tłustych i mieszanych cer. Ważne jest to, aby był koniecznie bez alkoholu, a takich mamy naprawdę od groma teraz. Wystarczy znaleźć ten swój idealny, metodą prób i błędów. Ja natomiast polecam ten.
Bardzo lubię produkty tej firmy, jeszcze nigdy się na nich nie zawiodłam, a nie są też jakieś hiper drogie więc warto próbować. ;) Zwłaszcza, że toniki schodzą błyskawicznie.
Jeśli nie tonik, to hydrolat. Będę nudna bo znów polecę miętowy.
Demakijaż: Misia traktuje piankę jako też płyn do demakijażu, jednak ja ze swojej strony polecam tutaj nawet najzwyklejszy płyn micelarny z Ziaji czy Garniera, żeby oczyścić buzię z kolorówki, a dopiero potem zastosować piankę, już jako drugi etap oczyszczania, bardziej dokładnego i dogłębnego.
Podsumowanie:
R a n o: po przebudzeniu przemywamy twarz pianką, nakładamy tonik/hydrolat, a na to kremik o leciutkiej konsystencji (matująco-normalizujący).
W i e c z o r e m: demakijaż, oczyszczanie buzi, kolejnym krokiem powinno być serum. I tutaj to też jest kluczowy element zwłaszcza, że skóra po 30 już ma inne potrzeby niż 20 + i musimy zadbać o dogłębną regenerację. Mam kilka serum, które mogę polecić, ale w tym przypadku to na pewno byłaby ta perełka z Estee Lauder, o tu. I jest to produkt z wyższej półki, fakt, ale niesamowicie ekonomiczny, mamy pipetę, dzięki której kropelka czy dwie na całą buzię wystarczą zupełnie, także myślę, że warto się rozejrzeć. :)
Po serum nakładamy właściwy krem na noc i kremik pod oczy. I tutaj ta sama kwestia. Tu już nie ma wymówek, że krem niepotrzebny. :P Musimy zacząć działać, bo skóra pod oczami jest bardzo delikatna i cieniutka, więc tam najbardziej widoczne są oznaki pierwszych zmarszczek. Pielęgnacja tej partii skóry, nawilżenie i ukojenie jest kluczowe. Dwa kremiki, na które warto zwrócić uwagę to Shiseido, o, ten lub z Clinique, ten. Oba są naprawdę bardzo dobre i każda zainwestowana złotówka jest sensowna. A wiadomo, że kremik pod oczy używamy w mikroskopijnych ilościach, więc tym bardziej nie jest to jakiś kosmiczny wydatek.
Domowe SPA: dwa razy w tygodniu Misia musi pomyśleć o sobie i swojej skórze i dać jej kopa odżywczego i regeneracyjnego. Więc wtedy czas na peelingi, i tutaj cały czas będę twierdzić, że domowe peelingi na bazie soli czy cukru są najlepsze. Po takim minutowym, dokładnym masażu nakładamy maseczkę. I tutaj ta maseczka, której Misia używa jest jak najbardziej okej. Używałabym oczyszczającej z kojącą na zmianę po prostu. Jakbym jeszcze miała coś polecić dodatkowego (bo nasza skóra szybko się przyzwyczaja i warto od czasu do czasu wprowadzać coś nowego) to np. tu i tu. Bardzo fajne, wydajne produkty. Moim faworytem jest Nuxe, bo uwielbiam ich kosmetyki i chyba jeszcze nigdy się nie rozczarowałam, a miałam już ich trochę w swojej kolekcji. Sama często wracam do tej maski.
Akcesoria:
Ściereczka muślinowa do oczyszczania buzi jest bardzo dobrym pomysłem i może rozglądniecie się za szczoteczką do mycia twarzy? Jest pierdylion szczoteczek o naprawdę kosmicznych cenach, a wydaję mi się, że warto zainteresować się tańszym rozwiązaniem, jak właśnie tego typu, o, tu, opcja. Szczoteczka sprawi, że nasze oczyszczanie buzi będzie dokładniejsze i dogłębniejsze. Na pewno również przyjemniejsze. ;) W końcu fundujemy sobie masaż twarzy. ;)
Wybranie się od czasu do czasu do kosmetyczki jest na pewno świetnym rozwiązaniem. ;) Każda z nas zasługuje na odrobinę relaksu i luksusu. ;P
Stosując się do tych rad, obserwując swoją skórę bacznie i uważnie, co lubi, a co ją podrażnia i od razu eliminowanie tego typu produktów sprawi, że Misia będzie się cieszyć naprawdę zdrową cerą. :)
Polecam też zajrzeć stacjonarnie do Drogerii Pigment, gdzie możesz poszukać pielęgnacji, jaka Cię interesuje. :) Ja tam zawsze kupuję swoje przydatnisie i jestem zadowolona. ;) Tutaj strona na Facebooku, gdzie możesz śledzić różnego rodzaju promocje, etc. etc.
Misia nie maluje się na co dzień praktycznie w ogóle. Czasami podkreśli oczy, tak totalnie na spontanie, ale nie ukrywa faktu, że po prostu nie zna się na tym i ma problemy z doborem odpowiednich kolorów, konsystencji i produktów, które będą jej służyć, więc za moją radą zaopatrzyła się w kilka kolorowych perełek, których będziemy uczyć się używać, a tymczasem przejdźmy do mojej propozycji makijażu.
Makijaż Michaliny
Na początku była wizja szaleństwa z kolorami, coś mega letniego. Natomiast Misia chciała coś baaardzo naturalnego, subtelnego, wręcz niezauważalnego dla innych. Taki makijaż na co dzień, błyskawiczny, czy też wersja do pracy, dla lepszego samopoczucia. Więc postawiłam na cudnie pastelowy róż z szarością i ujednolicenie oraz rozpromienienie buzi.
Tutaj efekt przed i po:
Zapraszam na make up krok po kroku.
Twarz
Matujemy buzię kremikiem (znów użyłam niezawodnej Tołpy) i odpowiednią bazą pod makijaż. Nakładam na to podkład Revlon Color Stay wymieszany z L'Oreal. Duża porcja korektora pod oczy i wokół płatków nosa, utrwalenie tego wszystkiego pudrem z Rimmela. Róż wymieszany z rozświetlaczem nałożony na kości policzkowe - dzięki temu mamy koloryt buzi wyrównany, sińce ukryte, a buzia jest promienna i wygląda na wypoczętą.
Oczy
Banalny makijaż polegający na wymieszaniu dwóch, pastelowych odcieni, które pasują blondynkom... ;) Cudnego różu i szarości. Wszystko rozblendowane matowym, beżowym cieniem. Równie dobrze wyglądałaby tu mięta czy błękit, ale Misia bała się na co dzień takich odważniejszych kolorów. Michalina ma niestety bardzo rzadkie, krótkie rzęsy plus opadającą powiekę z typem smutnego kącika. ;) Więc sztuczne rzęsy na pasku byłyby morderstwem makijażu i obciążyłyby na maksa oko (tak, próbowałam xD). Więc, delikatne połóweczki Ardelek są jak najbardziej na tak, lekkie wytuszowanie rzęs, odrobina rozświetlacza w kącikach oczu i tylko delikatne podkreślenie brwi kredką, bez nadawania im kształtu, bo jak to u moich modelek bywa, każda za bardzo brwi wyskubuje, nie zważając też na symetryczność, także dam im trochę czasu aż odrosną i wtedy podziałamy, nadając odpowiedni kształt i domalowując ewentualne prześwity.
Usta
Muśnięte lekko beżowym błyszczykiem dla efektu tafli, a na koniec buzia spryskana fixem, żeby wszystko utrwalić i nadać naturalności. ;) Można fix zastąpić wodą termalną, żeby zdjąć pudrowość na twarzy. ;)
Dziękuję Michalinie za współpracę i za cierpliwość! :) Kolejnym razem będziemy próbować z pomadą Inglota na brwiach i mocnymi kolorami błękitu na powiece... ;)
Seria z makijażami pewnie będzie mieć minimalny postój, bo mam duuuży problem z namówieniem niektórych, aby pokazały się na blogu bez makijażu. ;P Ale wierzę, że mi się jednak uda namówić, bo mam do zaprezentowania jeszcze ciekawe typy urody, jak rudowłose piękności z uroczymi piegami, brunetkę z ciemnymi, wręcz czarnymi oczami oraz blondynkę z bardzo wyrazistymi rysami twarzy... ;)
Ściskam!
RedJinx













